- Wchodzimy.
Odsunełam się szybko od drzwi. Wróciłam do tego kąta, w
którym siedziałam wcześniej. Gdy otworzyli drzwi porywacz poderwał się z łóżka
jakby zeczęło przyć.
-Nawet nie staraj się uciekać - powiedział policjant.
Zapieli go w kajdanki i wyprowadzili w stronę radjowozu.
Wyszłam z domku. Moich rodziców nie było. Przyzwyczaiłam się do tego. Ale za to
była moja ciocia. To nawet lepiej.
- Ciocia - zawołałam z uśmiechem na twarzy.
- Cześć kochanie. Jak się czujesz Jowitko?
-Dobrze. Ciociu. Nic mi nie jest.
Pojechałam z ciocią do jej domu. Dała mi obiad. Jak zwylke
był pyszny. Moja ciocia powinna założyć własną restaurację.
-Smakowało - zapytała
-Bardzo. Dziękuję ciociu. Ja będe jechać do domu. Jutro
muszę być na super -według pana Serczyńskiego- lekcjach.
- Powodzenia kochanie.
-Dziękuję. Do zobaczenia.
- Pa słonko.
Na autobus musiałam czekać 15 minut. Gdy wysiadłam z
autobusu zaczęło grzmieć. Ale dom miałam na drugiej stronie ulicy. Gdy weszłam
do domu wiedziałam, że źle się zapowiada.
Do zobaczenia. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz